Film „2012”

2012 Film

Listopad w Polskich kinach przyniesie ze sobą najnowszą produkcję amerykańskiej kinematografii - "2012". Tak jak przywykliśmy kino rodem z USA to kino akcji, efektów specjalnych i wykrwawiających się postaci. Tym razem poza tymi stałymi elementami możemy dodać jeszcze równie typową fabułę – na pierwszym planie nieunikniona katastrofa. Naukowcy obserwujący Słońce dowodzą, że następujące tam zjawiska będą miały bezpośredni i nagły wpływ na dzieje Ziemi. Dowiaduje się o tym Prezydent USA, i w 2010 przenosimy się na szczyt państw G8 do Hiszpanii gdzie mądre głowy dyskutują, co zrobić, kiedy nic zrobić się nie da. Decyzje podjęte na owym spotkaniu nikogo nie zaskakują – Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić, na „kosmicznych Arkach Noego” opuszczą miejsce zagłady, Ci, którym brakuje gotówki zostaną pochłonięci w niebyt. Oczywiście wizja wakacji poza Ziemią jest uzasadniona powrotem a następnie odbudowanie dawnego ładu. W tym samym czasie możemy podziwiać piękne widoki Tybetu, gdyż tam budowane są przedziwne zapory mające uchronić mnichów przed kataklizmem. A podczas tsunami, potopu, i trzęsienia ziemi, kiedy okazuje się, że tamy jednak nie do końca sobie radzą tybetańscy mnisi kontratakują konkurencyjnymi do amerykańskich niesamowitymi arkami i w przeciwieństwie do mądrych głów ze szczytu G8 dają możliwość ucieczki niezależnie od stanu majętności.

Największym atutem owej produkcji jest to, że jeszcze nikt nie nazwał jej kinem awangardowym, a skrajnie niewielu pokusiło się o określenie go ambitnym. Amerykańscy spece od reklamy nie ukrywają, że ów niskobudżetowy film po prostu ma za zadanie zarobić. Mimo, że oddana publika Ronalda Emmerich’a wskazuje na dziesiątki błędów i we wcześniejszych jego produkcjach i w obecnej nie bardzo wpływa to na oglądalność amerykańskiej szmiry. Co raz częściej obecny temat końca świata, kalendarza Majów itd. pozwolił autorowi stworzyć kolejny koszmarek wielkiego ekranu, w którym nie ratuje ogólnego odczucia ani gra aktorów ani efekty. Dla stałych wielbicieli obsady (John Cusack, Amanda Peet, Danny Glover, Thandie Newton, Oliver Platt, Chiwetel Ejiofor oraz Woody Harrelson), będzie to kolejna okazja, aby zagrać w grę „wyłap błąd”, ta sama gra może być śmiało zastosowana w kwestii montażu. Jeśli są wokół nas wielbiciele wyłapywania błędów w twórczości niskobudżetowej ‘ made in USA’- szczerze polecam, jeśli ktoś lubi aktywna formę wypoczynku z popcornem i colą u boku oraz piskami nieokiełznanych nastolatek również się nadaje, jeśli ktoś jednak przepada za czerpaniem walorów estetycznych, a nawet pokusić się może o refleksje po projekcji, nie mówiąc już o uczuciu głębszego śladu w jego psychice po przyswojeniu obrazów, niech usiądzie w kapciach z herbatą przed TV i skorzysta z powtórek kultowych obrazów obejrzanych już po „n” razy tudzież jeśli potrzeba mu mocnch emocji niech przypomni sobie „Czas Apokalipsy” – na pewno będzie to wieczór mniej stracony niż ten poświęcony wyczynowi Emmerich’a. A zakładając, że nasz koniec jest rychły nie traćmy czasu.